Wstajemy bardzo wcześnie, bo odjazd zarządzono na 6 rano. W busie przysypiamy. Budzi nas gwar ulicy. To targ. Sprzedają wszystko co można. Jest hałas, bo przyjechały pewnie całe wioski. Oczywiście parking dla sprzedających i kupujących musi być. Parkingowy i ochroniarz w jednej osobie ustawia środki transportu czyli krowy zibu. Na jednym „parkingu” ustawia ich około 16. W busie wywiązuje się dyskusja z przewodnikiem lokalnym Toto, który pyta nas ile mamy krów. Odpowiadam że nie mamy krów. On na to że jasne że tu na Madagaskarze nie macie ich, ale w swojej ojczyźnie….? W Polsce –podpowiadamy. No właśnie – w Polsce. To ile ich macie?. Nie mamy żadnej. Toto jest zdziwiony, a jego wzrok mówi sam za siebie – stać was na wakacje, a nie stać cię na zibu?. Toto drąży temat. Pyta czy jesteśmy małżeństwem? Tak opowiadamy. Tego już nie rozumie. Małżeństwo bez zibu? To nie możliwe. Toto chciały się ożenić – pannę już ma, ale nie nazbierał pieniędzy by kupić zibu które w zależności od rocznika kosztuje 700-900 euro. Rodzice panny nie zgodzą się na ślub bez zibu. Im więcej zibu tym kandydat lepszy. Toto pyta dalej – to jak w tej Polsce, cementujecie małżeństwo. Mówimy że ślub, pokazujemy obrączki. Obrączki – dziwi się Toto – przecież tym się nie najecie. Na to już nie znajdujemy sensownej odpowiedzi i tylko kiwamy głowami. Na szczęście dojechaliśmy do miejsca w którym rozpoczynamy spacer po parku narodowym. Idziemy buszem, przewodnicy lokalni (nie można iść w busz bez przewodnika) pokazują ukryte w lesie zwierzaki w tym lemury. Na szczęście dla mni -śpią. Idziemy to tsingów. Tym razem są czarne i ostre. Podobne do naszego Strzelińca. Skały są bardzo ostre, trzeba uważać by nie skręcić nogi. Widoki cudowne, przeprawa przez most i powrót. Zapada zmrok. Jedziemy w ciemności bo na ulicach nie ma prądu. Na podwórzach Malgasze palą ogniska. Trochę to tajemniczo wygląda. Ludzie zasiadają przy ogniu do wieczerzy. Skojarzenia mam – nie wiem dla czego – z czarami, magią i czarownikiem. Może przez księżyc który jest w pełni i świeci na pomarańczowo?, a może przez zmęczenie? Dziś planujemy spać w egzotycznym Baobab Hotel. Tu o 22 wyłączają prąd, więc trzeba się spieszy by się umyć.
Autor tekstu – Ania
Autor zdjęć – Szymon