Naszą przygodę z RPA zaczynamy z Warszawy o 9.25. Lecimy z Qatar Airlnes. Pełna kulturka. Jedzonko super, można zamówić danie specjlalne np. bezgluteinowy posiłek, bez soli, bez cholesterolu, bez cukru itp itd. Siedzimy wygodnie. W Doha lądujemy o 16. 15. Mamy mnóstwo czasu bo wylot do Kapsztady dopiero o 1.40 w nocy. Decydujemy się na tour po mieście. Szybko robi się ciemno bo już o 18.30. Trzeba przyznać że miasto zyskuje w nocy. Oświetlone budynki centrum finansowo – ekonomicznego oraz parlament robią wrażenie. Mamy cztery krotkie postoje – w marinie (porcie), koło meczetu, w markecie oraz na targu (ten jest najfajniejszy, z wiadomych względów – każda pani która czyta ten tekst, będzie wiedziała dlaczego 🙂 ) . Koło meczetu – który jest najstarszą świątynią w Doha – Szymon zalicza upadek. Uszkodzona ręka (odrapanie), stłuczona noga, oraz rozkwaszona broda. Krew się lała z brody dość mocno. Obeszło się bez szycia ale na razie Szymon musi zapuścić brodę bo nie da się jej ogolić aby na nowo nie spowodować krwawienia.
Ogónie wycieczka udana, choć krótka i z kontuzją.
p.s. jestem padnięty że nie mam siły poprawić fotografii…. sorki. 🙂