Kolejny dzień podróży rozpoczęliśmy od krótkiej wizyty w Santa Barbara. Spacer i kakao wypite na promenadzie miasteczka nad Pacyfikiem (w którym swoją posiadłość miał Ronald Regan) wzmocniło nas na dzień pełen emocji. Około 11 dotarliśmy do fabryki snów – Universal Studio. Tłumy ludzi odwiedza to miejsce, co dało się odczuć gdy staliśmy w gigantycznych kolejkach do kolejnych pawilonów. Aby zobaczyć wszystkie atrakcje Studia Filmowego chyba potrzebowaliśmy z 3-4 dni. Dla mnie największą atrakcją była wizyta w Hogwardzie z Harego Potera. Wytwórnia Universal Studio za miliony dolarów odkupiła od wytwórni Warner Bros całą makietę zamku i dzięki temu jak w wehikule czasu lataliśmy na miotle z Harym, Hermioną i Ronem. Dla mnie to niesamowita przygoda, a postęp techniki jest kosmiczny. Bawiłam się też jak dziecko w Jurasic Park (na końcu cała zmoknięta przez strumienie wodospadu), i u Simpsonów. Na sam koniec show Wodny Świat. Niestety na niektórych pokazach nie można robić zdjęć. A szkoda byłyby super…
