Wielkie jabłko czyli Nowy Jork

W drodze powrotnej do domu zahaczyliśmy o Nowy Jork. To ogromne miasto w którym dominują potężne wieżowce, jest tyle ludzi że miejscami na ulicy nie możesz przejść i po prostu stoisz w miejscu.

Widok z 86 piętra Empire State Building jest fantastyczny. W oddali widać Most Brooklyn i Statuę Wolności oraz połyskuje wieżowiec Trampa. Ludzie wydają się tacy malutcy. Zwiedzamy Central Park, Times Square, Broadway, Piąta Aleję (najdroższą ulicę świata), piękną katedrę Św. Partyka, miejsce tragedii z 11 września gdzie stały bliźniacze wieże Word Center i oczywiście Statuę Wolności.

Wieczorem wybraliśmy się przedstawienie na Broadway’u. Staliśmy godzinę w upale by nabyć bilety, ale warto było gdyż musical „Upiór z opery” wynagrodził niewygody. Trzeba przyznać że dekoracje, gra aktorów i ich wspaniały głos zrobiły na nas piorunujące wrażenie. Kultowa scena porwania Christine przez Upiora zapierała dech w piersiach. Świece wyjeżdżające spod sceny, gra świateł i płynąca łódź we mgle na długo pozostaną w mojej pamięci. Kandelabr który Upiór zrzuca na dół wystraszył mnie na dobre (siedzieliśmy w pierwszym rzędzie na dole). Stwierdziłam że były to najlepiej wydane dolary na wycieczce. Po spektaklu urządziliśmy sobie nocne zwiedzanie miasta. Nowy Jork w nocy nabiera kolorów i zmienia swoje oblicze na pełne neonów i reklam świetnych. Ludzi jednak nie ubyło, a wręcz przeciwnie – wydawało mi się że ich przybyło, a hałas tylko narastał. Późno kładliśmy się spać, pełni wrażeń i podekscytowani. W uszach ciągle brzmiał nam głos z musicalu Webbera – In sleep he sang to me; In dreams he came; That voice which calls to me; And speaks my name…

 

Dodaj komentarz