To że Szymon lubi zwierzaki, wiadomo nie od dziś. Jakby było mu mało zwierzaków, na tym wyjeździe, wymyślił, że chce zdjęcie z chodzącym po nim kameleonem. Przystąpił do akcji pod kryptonimem „Kameleon”. Rano zaczepił ogrodnika aby skombinował zwierzaka. Czaili się aby manager hotelu ich nie widział. I jest – kameleon ma się rozumieć a nie manager. Szymon cały w skowronkach. Woła mnie aby robić zdjęcia. Kameleon obudzony, niechętny do pozowania. Szarpie się i wyrywa. Robię kilka fotek, ale jakieś ciemne bo w ukryciu i cieniu. Kameleon ma dość, Szymon nie. Zwyciężył kameleon, po prostu kłapnął Szymona w palec. Krew się leje, dezynfekcja, opatrunek. Do szpitala nie jechaliśmy. Chyba dlatego nie lubię zwierząt – bo są nieobliczalne. Niech one sobie żyją, ja im w drogę wchodzić nie będę i niech one nie stają na mojej.
To już koniec naszej przygody z Madagaskarem. Czy tu wrócimy??? …. Czas pokarze.
P.S. Palec uratowany… Kameleon też 🙂