Kanion rzeki Blyde

Dziś ruszamy malowniczą trasą biegnącą koło rzeki Blyde. Najpierw odwiedzamy miasteczko o nazwie której nie powtórzę, podobna do naszej Złoto Ryji. Tam również wydobywano złoto. Miasteczko małe ale urokliwe. Wyskakują dzieci, poprzebierane w strachy na wróble, chcą robić zdjęcia (za kasę), wyskakują też panie i panowie sprzedają wyroby z drewna i orzeszki. Po 20 minach spacerku po mieście ruszamy dalej. Do „Okna Boga”, czyli formacji skalnej z której widać podobno Mozambik. Trochę to okno było nieumyte, bo w chmurach. Dalej ruszamy do Kanionu rzeku Blyde. Tu dwie rzeki łączą się tworząc zawirowania i przez tysiące lat żłobiąc ciekawe formacje skalne. Skakłam po skałach aby zrobić ładną fotkę na wodospady i mostki nad nimi. Szymona dalej boli noga (ta z upadku w Doha) więc raczej nie skacze po kamolach i z daleka robi zdjęcia (też ładne). Kończymy ładnym widokiem na zbiornik rzeki i ciekawymi górkami.
Kolacje jemy późno, w bardzo ładnej klimatycznej restauracji, gdzie można spróbować mięsa krokodyla, zebry, antylopy, guźca (Pumby), gnu, białej świni i czegoś tam jeszcze co skacze. Dla mnie smakują wszystkie tak samo i są twarde jak podeszwy, Wg. mnie najlepszy był kurczak :-). Pewnie to kwestia przyzwyczajenia i psychiki. Ale niektórym smakowało. Szkoda mi takiej zeberki, fajna była i faje ruszała tykiem. Wieczorem śpimy w naprawdę ślicznym hotelu stylizowanym na wioskę murzyńską.

Dodaj komentarz